Ile kosztuje Erasmus we Francji? Codzienne życie w Nantes
Hej! W dzisiejszym wpisie chciałabym opowiedzieć Wam o moim doświadczeniu podczas wyjazdu na Erasmusa do Nantes. Tym razem skupię się na codziennym życiu, rutynach, obowiązkach i praktycznych informacjach. Opowiem Wam o tym jak robiłam zakupy, jak sprzątałam i co jadłam. Same konkrety!
Konieczne zajrzyjcie do poprzedniego artykułu, w którym zdradzam w jaki sposób dostałam się na praktyki z Erasmusa we Francji – opowiadam o moim procesie aplikacji, poszukiwaniach firmy, formularzach, wysłanych mailach i różnych napotkanych stresach. Przeczytajcie też moje relacje z podróży nad ocean, które odbyłam będąc na Erasmusie. Moje francuskie przygody możecie na bieżąco śledzić na instagramie – wpadajcie!
W Nantes byłam na okres 2 miesięcy podczas letnich wakacji. Nie był to typowy Erasmus w formie studiów, a praktyki zagraniczne. Jako, że studiuję projektowanie graficzne na ASP, pracowałam w studiu graficznym zajmującym się designem inkluzywnym.
Pakowanie, podróż i przybycie do Nantes
Przed wyjazdem do Nantes, nie potrafiłam sobie wyobrazić tego jak wszystko będzie wyglądać. Najbardziej stresowało mnie pakowanie i podróż. Ciężko było przewidzieć jakie rzeczy będę potrzebować przez najbliższe 2 miesiące. Moja walizka rejestrowana ważyła 23 kg, a do tego miałam jeszcze ciężki plecak podręczny z laptopem, dużym tabletem graficznym i milionami kabli.
Podróż do Nantes była długa. Najpierw, rano miałam lot z Krakowa do Paryża. Strasznie stresują mnie zawsze kontrole na lotniskach i ważenie bagażów. Gdy doleciałam musiałam jechać dwoma połączeniami metrem. Dzielnie pchałam moją ciężką walizkę. Dalszym etapem podróży był pociąg z dworca Montparnasse w Paryżu do Nantes. Miałam do niego kilka godzin zapasu, więc na spokojnie zjadłam obiad. Do Nantes dojechałam wieczorem.
Gdy wyszłam z pociągu w Nantes, najpierw moim oczom ukazał się jasny i świetlisty, nowoczesny dworzec. Na dworze zobaczyłam rosnące palmy, świecące, wieczorne słońce i poczułam jakbym znalazła się w zupełnie innej rzeczywistości.
Praca w studiu graficznym
Na stażu w Nantes pracowałam 30h tygodniowo. Od poniedziałku do środy od 9:00 do 17:00, w czwartki do 16:00, a w piątki od 9:00 do 12:00. W ciągu dnia pracy we Francji jest obowiązkowa godzinna przerwa na obiad (w okolicach 12/14), która nie wlicza się w czas pracy.
Muszę przyznać, że siedzenie kilka godzin pod rząd przy komputerze było dla mnie bardzo męczące. Normalnie w domu (gdy nie idę na studia), wolę pracować kilka godzin rano, a potem kilka godzin wieczorem. W południe mogę się zresetować, pobiegać, zrobić jedzenie.
Na stażu bardzo pomagała mi godzinna przerwa na lunch. W tym czasie wychodziłam na spacer obok Loary i jadłam z mojego lunchboxa na powietrzu ♥
Organizacja codzienności – zakupy, pranie i gotowanie
Wyjazd na dwa miesiące do Francji, był dla mnie pierwszą sytuacją, kiedy na tak długi okres czasu opuszczałam rodzinny dom. Nie wiedziałam czy dam radę ogarniać wszystkie codzienne obowiązki i jak zorganizuję sobie życie w innym kraju.
Przez pierwszy tydzień byłam w lekkim „szoku”. Wszystko było dla mnie nowe i ciągle nie dowierzałam, że naprawdę tu jestem i udało mi się wyjechać na erasmusa. Szybko jednak przystosowałam się i wyrobiłam sobie rutynę w nowym miejscu.
Posiłki i jedzenie do pracy
Do pracy zabierałam lunchboxa z obiadem. Obiady przygotowywałam wieczorem na dwa dni. Zazwyczaj takiego lunchboxa komponowałam z „trzech kategorii”: węglowodanów (ryż, kasze, ziemniaki), białka (soczewica, cieciorka, tofu – nie czułam się pewnie żeby przygotowywać mięso czy ryby) oraz warzyw (tutaj dusiłam, gotowałam, podsmażałam).
Warzywa obiadowe kupowałam na targu na cały tydzień. Pomidory kupowałam w markecie, bo były tańsze. Na kolacje oprócz warzyw, jadłam kanapki z twarożkiem kozim (uwielbiam!), hummusem albo jajka 🙂 Na śniadania jadłam owsiankę albo jaglankę (z Polski) z orzechami, mlekiem kozim i morelami. We Francji zajadałam się też melonami, na które latem jest sezon.
Raz na jakiś czas jadłam obiad w restauracji. Zazwyczaj wtedy kiedy wybierałam się na wycieczkę nad ocean. Standardowy koszt obiadu w restauracji to 15 euro, ale jeśli chodzi o ryby kwota wynosiła ok. 20 euro.
Sprzątanie
Niestety w moim mieszkaniu nie miałam odkurzacza – nigdy nie spodziewałam się, że tak mi go będzie brakować 😉 Finalnie poradziłam sobie pożyczając go od sąsiada. Pierwsze sprzątanie mieszkania po przyjeździe (nie było w nim wtedy zbyt czysto) zajęło mi dobre 6 godzin.
Dopiero po trzech tygodniach bycie w Nantes dowiedziałam się jak dokładnie działa tu system śmieci. Okazało się, że w mieście jest specjalny punkt, w którym za darmo można odebrać dwa rodzaju worków na śmieci – żółty na plastiki i papier oraz niebieski na wszystkie śmieci. Do tego w zamieszkałej przeze mnie kamienicy na parterze znajdowały się drzwi – myślałam, że to wejście do piwnicy, a było to wejście do pomieszczenia gdzie stały kubły na śmieci.
W mieszkaniu nie miałam również pralki, więc co 2 tygodnie udawałam się do pralni. Nienawidziłam tego, bo pranie było strasznie ciężkie do noszenia. Koszt jednego prania to 5 euro, a suszenia 3 euro. Nie trzeba było mieć swojego proszku – dodawał się automatycznie. Znalazłam fajną, nowoczesną pralnię Guisth’O . Kilka razy spotkałam w niej nawet samego właściciela.
Zakupy spożywcze
Życie we Francji jest drogie i właśnie na zakupy spożywczy wydawałam najwięcej. Zazwyczaj na wizytę w markecie przeznaczałam min. 20 euro. Jeśli chodzi o rodzaje sklepów chodziłam do Monoprix oraz do Uexpress. Miałam tam najbliżej i ceny były w miarę przystępne. Warzywa i owoce wychodziły mi nawet taniej w Uexpress.
W weekend zawsze chodziłam na targ. Targ był ogromny i można było znaleźć tam wszystko. Nie tylko owoce i warzywa, ale także sery, owoce morza, mięsa, pieczywo, słodycze, wina. Niewątpliwą zaletą targu jest to, że można tam sobie wybrać produkt np. małą cukinią czy mini kalafior idealny dla jednej osoby na obiad. Na targu nie zawsze jest taniej, ja z czasem znalazłam ulubione stoiska – w każdym kupowałam coś innego, w zależności gdzie mi się najbardziej opłacało.
Po pieczywo chodziłam do piekarni (Emma Boulangerie) i kupowałam tam przepyszny chlebek. Z ziarnami, gryczany albo z suszonymi owocami. Chleby kosztowały tam od 3 do 5 euro.
Komunikacja miejska
W Nantes jeżdżą autobusy i tramwaje. Tramwaje są nowoczesne i chętnie wykorzystywane przez mieszkańców. Miłe jest to, że w weekendy cała komunikacja miejska jest darmowa 🙂 Żeby kupić bilet miesięczny (np. studencki) trzeba udać się do punktu TAN zwanego Espace Mobilité. Pojedynczy bilet godzinny kosztuje 1,80 euro i na niego nie ma żadnych zniżek.
W Nantes działa także Navibus, jest to statek, który przepływa na drugi brzeg rzeki do Trentemoult. Trentemoult to dawna wioska rybacka, która słynie z pięknych, kolorowych domków – warto się tam wybrać!
W mieście działają też stacje rowerów do wypożyczenia zwane Bicloo. Tu także można wykupić sobie pakiety miesięczne.
Ile wydawałam pieniędzy w czasie Erasmusa we Francji?
W czasie mojego Erasmusa starałam się na bieżąco spisywać wszystkie wydatki. Najwięcej schodziło mi oczywiście na jedzenie. Oprócz tego w weekendy często jeździłam na wycieczki nad ocean – tu trzeba doliczyć koszty biletu na pociąg (10-30 euro w dwie strony) oraz koszt obiadu w restauracji (15-20 euro). Z wydatków na pamiątki, kupiłam w Nantes dwa komiksy (za 32 i 17 euro) oraz książkę (19 euro).
Sporo pieniędzy wydałam na pocztówki, znaczki dla rodziny i znajomych (pocztówka min. 1 euro, znaczek 1,80 euro). Kupiłam też prezenty dla rodziny typu słodyczy i małe drobnostki. Raz poszłam do kina studyjnego (na Les algues vertes) i zapłaciłam 6,60 euro. Za jedno pranie – 5 euro, za suszenie – 3 euro. Żeby mieć dostęp do muzeów wykupiłam kartę (Pass musées) pozwalającą przez rok wchodzić do muzeów w Nantes bez ograniczeń – kosztowała 15 euro.
Łącznie w pierwszym miesiącu na życie (bez mieszkania) wydałam 600 euro. Za bilety w obie strony (na samolot i pociąg) wydałam 1500 zł. Za ubezpieczenie (karta Euro26) 215 zł. Nie miałam potrzeby kupować francuskiego numeru telefonu, ani internetu (miałam wifi w mieszkaniu). Moje dofinansowanie z Erasmusa na 2 miesiące wynosiło 1400 euro.
Uff i to by było na tyle! Mam nadzieję, że mój artykuł okazał się dla Was przydatny. Starałam się opisać dokładnie wszystkie codzienne obowiązki i rutyny na Erasmusie we Francji. Jeśli macie jakiekolwiek pytania, śmiało piszcie w komentarzach.
Wpadajcie też na mojego instagrama gdzie na bieżąco relacjonuję moje francuskie przygody! Kto z Was wybiera się na Erasmusa do Francji?