Moja przygoda w Pornicu – ocean, mule, brak baterii i spotkanie w restauracji
Hej! W dzisiejszym wpisie chciałabym się z Wami podzielić moją podróżą do miasteczka Pornic we Francji. Miałam okazję się tam wybrać w czasie mojego erasmusowego stażu w Nantes. Pornic oczarował mnie swoim spokojem i ciszą, kolorowymi uliczkami oraz naturą. Spędziłam tam jeden dzień, spacerując i odpoczywając przy dźwięku oceanu.
Moje francuskie przygody na bieżąco relacjonuję na instagramie. Warto tam wpaść po dużą dawkę inspiracji!
Pornic to niezwykle malownicze miasto położone nad oceanem, w regionie Loire-Atlantique we Francji. Jego szybki rozwój turystyczny nastąpił w połowie lat pięćdziesiątych, to wtedy został on nazwany kurortem nadmorski. Miasto inspirowało wielu artystów i pisarzy takich jak Gustave Flaubert, Max Ernst czy Auguste Renoir.
Jak dojechałam do Pornica i od czego zaczęłam zwiedzenie
Do Pornica dotarłam pociągiem z Nantes. Jechał on zaledwie godzinę (odległość 50km), a bilety w obie strony kosztowały mnie 20 euro. Na miejscu byłam po 10, jeszcze trochę zaspana udałam się do biura informacji turystycznej, które znajduje się blisko dworca. Zaopatrzyłam się w mapkę miasta. Nie wiedziałam od czego zacząć, ani w którą stronę się udać. Wreszcie zdecydowałam, że przejdę się ulicami miasta i spróbuję dotrzeć do zamku.
Urocze uliczki i małe sklepiki
Spacerowanie uliczkami Pornica to przyjemność dla oka. Kolorowe fasady domków nadają miastu jeszcze bardziej wakacyjnego klimatu. Znajdziemy tam wiele małych butików z ubraniami, księgarnie, sklep z komiksami, a nawet sklepiki z konserwami i rybnymi przetworami (nigdy nie widziałam tak ładnie zapakowanych konserw!). Do tego dochodzą miejsca z pamiątkami nieprzypominające kiczowatych straganów nad Bałtykiem.
W Pornicu kupić możemy tradycyjne ciasteczka i herbatniki, których aromat czuć od progu wejścia do sklepu (np. w Les Petits Biscuits). Spróbujemy tam nawet herbatników z pieprzem czy oliwą. Niezwykle popularna w mieście jest kawiarnia La Fraiseraie serwująca owocowe sorbety. Inne, ciekawe do odwiedzenia miejsce to Faïencerie czyli manufaktura bretońskiej ceramiki. Warto wybrać się także do Le Curé Nantais – rzemieślniczej fabryki nantejskiego sera.
Ocean! Wiatr, plaże i natura
W Pornicu zobaczyłam ocean po raz pierwszy i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Przestrzeń, wiatr we włosach i fale przynoszące pianę. Usiadłam na głazie przy wodzie, zamknęłam oczy i skupiłam się tylko na delikatnym szumie.
Przy oceanie ciągnie się promenada z nadmorskimi willami. Spacerując, co jakiś czas natykamy się na malutkie piaszczyste plaże. Jedna z nich, La Plage de la Source, znajduje się obok hotelu La Thalasso, który w przeszłości był kasynem. Największą plażą w Pornicu jest La Plage de La Noëveillard położona u podnóża portu.
Jedzenie – owoce morza
Przyjeżdżając do Pornica bardzo zależało mi na spróbowaniu lokalnej kuchni. Na obiad zjadłam pyszną doradę, podawaną z pieczonymi marchewkami, masłem czosnkowym i migdałami. Specjalnością miasta są mule, które często je się tu z frytkami. Miałam szczęście, gdyż odwiedziłam Pornic 14 lipca, w czasie francuskiego święta narodowego. Z tej okazji zorganizowano festiwal – z jedzeniem i koncertami. To tam za 5 euro kupiłam pyszne mule 🙂
Bez przygód się nie obejdzie
Gdy usiadłam by zjeść obiad w restauracji, po chwili podeszła do mnie pani w średnim wieku. Powiedziała, że tak jak ja jest sama i zapytała czy nie chciałabym z nią razem usiąść przy stoliku. Byłam nieźle zestresowana! Obawiałam się, że mnie okradnie, ale zgodziłam się. Finalnie było naprawdę miło, dużo porozmawiałam z kobietą. Opowiedziała mi o swojej pracy, a ja o moich stażu. Myślałam, że takie historie zdarzają się tylko w filmach 😉
W Pornicu zatrzymałam się na długo, bo aż na 9h w ciągu jednego dnia. Finalnie w mieście nie było aż tyle miejsc do zwiedzania, ale spędziłam za to sporo czasu nad oceanem, wśród natury. Po południu około 16 spostrzegłam, że w telefonie pozostało mi tylko 20% energii, a mój powerbank przestał działać. Byłam mocno zestresowana, bo telefon służył mi za nawigację oraz miałam na nim pociągowy bilet. Włączyłam tryb największego oszczędzania energii i przestałam robić zdjęcia. Pozostało mi przeczekać ten czas. Na szczęście udało mi się nie wykorzystać resztki baterii do końca, ale było to dla mnie strasznie stresujące. Nauczona doświadczeniem będę już zawsze sprawdzać czy mój powerbank działa 😉
Mam nadzieję, że moja przygoda zainspirowała Was do odwiedzenia Pornica!
Dajcie znać w komentarzu czy byliście kiedyś nad oceanem we Francji 🙂
Koniecznie zajrzyj na mojego kreatywnego instagrama po więcej francuskich przygód ♥